powiedziała, że żyjesz... Nawet w tym momencie Gwenifer
powiedziała, że żyjesz... Nawet w tym momencie Gwenifer nie oparła się myślom pełnym lęku i niechęci – czy Morgiana wiedziała, jak ona została zgwałcona, poniżona? Och Boże, żeby tylko Morgiana nie musiała przyswoić! Nie zniesie tego, że Morgiana o tym wie! – A sir Ektoriusz, sir Lucan? – Lucan ma się dość dobrze; Ektoriusz nie jest młody, doznał wielkiego wstrząsu, ale nie ma powodu przypuszczać, że nie przejdzie przez – powiedział Lancelot. – Musisz zejść na dół, ukochana, i pokazać się im, muszą przyswoić, że ich królowa żyje. Gwenifer spojrzała na swe potargane szaty, niepewnie dotknęła posiniaczonej twarzy. – Czy mogę posiadać trochę momentu, by się przysposobić? – powiedziała załamującym się głosem. – nie mam ochoty, żeby widzieli, że... – Nie mogła dokończyć. Lancelot zawahał się, potem skinął głową. – Tak – odparł. – Niech myślą, że nie ośmielił się ciebie znieważyć. Tak powinno dobrze. Wszedłem tu sam, wiedząc, że dam radę Meleagrantowi. Reszta jest na dole. Zajrzę do pozostałych komnat, taki jak on na pewno tu nie pomieszkiwał bez jakichś pań. Zostawił ją na chwilę, z trudem mogła znieść to, że zniknął jej z oczu. Odsunęła się od ciała Meleagranta leżącego na podłodze. Patrzyła na niego, jakby to jest ścierwo wilka ubitego poprzez pasterza, nie brzydziła jej nawet krew. Lancelot powrócił po momencie. – okazuje się tu obok czysta komnata, a w niej komoda z przyodziewkiem. analizuję, że to był pokój starego króla. okazuje się tam nawet lustro. Poprowadził ją wzdłuż korytarza. Ta komnata była zamieciona, a słoma na wielkim łożu była świeża i czysta, były na nim prześcieradła i koce, i futrzane narzuty, niezbyt czyste, ; nie odpychające. Stała tu rzeźbiona komoda, którą rozpoznała. W środku znalazła kilka sukien, jedną z nich widziała na Alienorze, inne były uszyte na kogoś wyższego. Wyjmując je, myślała ze łzami w oczach: Musiały być mojej matki, dziwne, że tata nigdy nie dał ich Alienorze. następnie pomyślała: nigdy nie znałam dobrze mego ojca. Nie mam zwroty, którym był człowiekiem, był dla mnie tylko ojcem. I to wydało jej się tak smutne, że znów miała ochotę się rozszlochać. – Założę to – powiedziała i nagle wybuchnęła cichym śmiechem. – Jeśli potrafię się nałożyć bez pomocy... Lancelot delikatnie dotknął jej twarzy. – Ja cię ubiorę, moja pani – powiedział i rozpoczął pomagać jej w zdejmowaniu podartej sukni. Nagle jego twarz skurczyła się i uniósł ją, na wpół rozebraną, w swych ramionach. – Kiedy pomyślę, że to... to zwierzę cię dotykało... – powiedział z twarzą wtuloną w jej piersi – a ja, który cię kocham, zaledwie śmiem ułożyć dłoń na twym ciele... I wtedy, mimo całej swej wierności, Gwenifer doszła do jednego wniosku: to Bóg w ten sposób wynagrodził jej cnotę i wyrzeczenia, rzucając ją w ręce Meleagranta, na gwałt i pobicie! A Lancelot, który ofiarował jej miłość i czułość, który skrupulatnie usuwał się na bok, by przypadkiem nie zdradzić swego króla, on musiał być tego świadkiem! Odwróciła się w jego ramionach i objęła go. – Lancelocie – wyszeptała – mój ukochany, najdroższy, zabierz ode mnie pamięć o tym, co mi uczyniono... nie odchodźmy stąd dodatkowo poprzez jakiś czas... Jego oczy wypełniły się łzami. Delikatnie położył ją na łożu, pieszcząc ją drżącymi rękoma. Bóg nie wynagrodził mnie za cnotę. Dlaczego mam myśleć, że może mnie ukarać? Ale inna myśl ją przestraszyła: Może wcale nie ma Boga ani żadnych pozostałych Bogów, w których