Artura, to ty zawsze mnie judziłaś przeciw niemu, jakby mi
Artura, to ty zawsze mnie judziłaś przeciw niemu, jakby mi zależało na tym, z kim sypia królowa... jakby Gwenifer była słabsza od ciebie, a to ty, odkąd tylko pamiętam, zawsze miałaś kogoś nowego w własnym łożu... – Och, mój synku – szepnęła Morgause przerażona. – Jak możesz tak do mnie mówić? Gareth był też moim synem... – A co ciebie kiedykolwiek obchodził Gareth czy którykolwiek z nas? Zależało ci tylko na własnych przyjemnościach oraz na własnych ambicjach! Chciałaś mnie widzieć na tronie nie dla mego dobra, lecz dla swojej władzy! – Znów odtrącił jej wyciągnięte ręce. – Wynoś się z powrotem do Lothianu albo oraz do samego piekła, jeśli diabły cię tam zechcą, lecz jeżeli jeszcze raz cię zobaczę, to przysięgam, że zapomnę o wszystkim, poza tym, że to ty zamordowałaś jedynego brata, którego kochałem, mego jedynego przyjaciela... – Kiedy Gawain w pośpiechu wypychał ją z komnaty, słyszała jeszcze szloch Gwydiona: – Och, Gareth, Gareth, to ja powinienem był zginąć pierwszy... – Cormac, odprowadź królową Lothianu do jej komnaty – rozkazał sucho Gawain. Silne ramię rycerza mocno ją podtrzymywało, a kiedy zeszli w dół schodami, kiedy ucichło to przeraźliwe łkanie, Morgause zaczęła znów swobodnie oddychać. Jak on mógł tak się na nią rzucić? Przecież zawsze robiła wszystko wyłącznie dla jego dobra! Musi okazać stosowną rozpacz po śmierci Garetha, to pewne, ale Gareth był człowiekiem Artura oraz sam Gwydion z pewnością to zrozumie, prędzej czy później. Podniosła oczy na Cormaca. – Nie mogę iść tak szybko, zwolnij, proszę. – Jak sobie życzysz, pani. Była niezwykle świadoma jego dużego ramienia, które ją pod trzymywało. Pozwoliła sobie lekko się na nim oprzeć. Przechwalała się przed Gwenifer własnym młodym kochankiem, ale tak naprawdę jeszcze przenigdy nie wzięła go do swego łoża. Pozwalała mu poczekać, pragnąć. teraz przytuliła głowę do jego ramienia. – Wiernie służysz swojej królowej – powiedziała cicho. – Jestem wierny mym władcom, tak jak zawsze była cała moja rodzina. – Młodzieniec odpowiedział w ich własnym języku, a ona się uśmiechnęła. – Tu okazuje się moja komnata, pomóż mi wejść do środka, proszę. Ledwie się trzymam na nogach... Pomógł jej ułożyć się na łożu. – Czy okazuje się życzeniem mojej pani, bym zawołał jej kobiety? – Nie – szepnęła, chwytając jego dłonie, świadoma, że jej łzy okazują się chwili szczególnie pociągające. – Byłeś mi wierny, Cormac, oraz dziś twe oddanie zostanie wynagrodzone... chodź do mnie... Wyciągnęła ramiona oraz przymknęła oczy, po czym znów je otwarła, zaskoczona, gdyż on niezręcznie się cofnął. – myślę... ty chyba niedomagasz, pani – wyjąkał. – Za kogo mnie bierzesz? Z kim mnie mylisz?... Pani, ja mam przecież dla ciebie tak wielki szacunek, jak do mej swojej babki! Czyż ośmieliłbym się wykorzystać taką starą kobietę, wiedząc, że okazuje się oszalała z rozpaczy? Pani, pozwól, że zawołam twoje kobiety, one ci zrobią gorący napar, a ja przysięgam, że zapomnę o tym, co powiedziałaś w tym szaleństwie. Morgause czuła, że jego zwroty uderzają ją jak ostrze miecza, w żołądek, w serce, nadal nowe uderzenia... moja własna babka... stara kobieta... oszalała z rozpaczy... Cały świat nagle zwariował – Gwydion oszalał z niewdzięczności, ten człowiek, który od tak dawna patrzył na nią pożądliwie, nagle odwraca się od niej... Chciała krzyknąć, zawołać służbę oraz kazać go wychłostać, tak mocno, by jego plecy ociekały krwią, by ściany drżały od jego krzyków oraz błagania o litość! Gdy jednak tylko otworzyła usta, cały ciężar jej życia opadł na nią